-Suz
wstawaj, już po 10 ! Ile można spać?! -Wydarła
się Victoria.
-Oj daj spokój, sobota jest. No i dobrze wiesz, że późno wróciłam z tej
domówki u Tiff. – powiedziałam zaspanym i lekko przepitym
głosem.
-Nie przesadzasz dziewczyno za bardzo? Słyszysz w ogóle swój głos?
-Taa, przesadziłam troszkę wczoraj.
-Dobra nie ważne, opowiadaj lepiej co tam się działo? Był Oscar? - zapytała podekscytowana siostra.
-Może i był, nie wiem. Co z tego? Skończyłam z nim, po tym co mi zrobił
nie chce go znać! - Po co ona się tak o niego wypytuje? Dobrze
wie, że do niego nie wrócę. No dobra wiadomo, że coś do niego jeszcze czuję,
ale to mi przejdzie... Poczekam na kogoś lepszego, kogoś kto mnie nie zrani,
komu będę mogła zaufać i mnie będzie kochał najbardziej na świecie..
Oczywiście, znając moje szczęście do miłości, trafię na kogoś jeszcze gorszego
od Oscara. No ale trudno, takie życie..
-Kochanie, on przecież nic takiego nie zrobił – Victoria
przerwała mi moje rozmyślenia.
-Czy dla Ciebie, całowanie jakiegoś plastika jest niczym? Zrozum, że
zawalił sprawę, nigdy już do niego nie wrócę! - dlaczego Victoria
tak trzyma jego stronę? Niech się lepiej zajmie swoim rozpuszczonym chłopakiem.
Ciągle się zastanawiam, dlaczego ona z nim jest? Przecież on jest taki ughhhh.
Zresztą, tak jak Oscar się dobrali, przyjaciele.
-Okej skarbie, jak chcesz. Nie wiesz co tracisz. -
Nie wiesz co tracisz ? O czym ona gada? Dobra nie ważne, lepiej pójdę się
ogarnąć. Szybko zabrałam jakieś dresy i starą koszulkę, włączyłam radio i
poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zdążyłam odkręcić wodę jak usłyszałam, że w
radiu puścili 1D, oczywiście jak to moja siostra, od razu głośność na fuul. Czy
ta dziewczyna nie może chociaż raz pamiętać o swojej siostrze? Głowa mi zaraz
wybuchnie od tego hałasu. Jak ona może słuchać tego wycia, tych 5 za
przeproszeniem pedałków? Po paru minutach piosenka ucichła, mogłam się
spokojnie umyć. Następie wzięłam się za ubieranie i suszenie włosów. Od razu
się lepiej poczułam. Wychodząc z łazienki zauważyłam moją siostrę całującą się
z Davidem.
-Możecie
przestać, zanim puszczę pawia?
-My się
tylko żegnamy, bo Misiek wyjeżdża na parę dni do dziadka, i nie będzie go ponad
2 tygodnie.
-tak,
naprawdę straszne. - przynajmniej będę miała spokój. Chociaż
znając moją siostrę, już wieczorem zacznie za nim tęsknić.
-Mogłabyś
być choć trochę milsza, Suz. Będziesz musiała się do niego przyzwyczaić, w
końcu będzie moim mężem. - stwierdziła moja siostra, z szerokim
uśmiechem na twarzy.
-Wiesz,
tego nie byłabym taka pewna, a teraz wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. - zabrałam torebkę i szybko wyszłam z pokoju. Wyciągnęłam
słuchawki, próbując je rozplątać wpadłam na panią Wiliiams, która jest naszą
opiekunką w domu dziecka, gdzie mieszkamy odkąd skończyłyśmy 7 lat. Miałyśmy
podobno brata, starszego od nas o rok. Niestety bardzo szybko go adoptowano.
-Suzzie,
spokojnie. Gdzie się tak śpieszysz? - Zapytała, spokojnym oraz ciepłym głosem.
Była dla mnie jak matka, zawsze mogłam jej o wszystkim powiedzieć. Cieszyłam
się, że mam kogoś takiego.
-Nigdzie,
tylko się zamyśliłam, nie widziałam gdzie idę, przepraszam.
- Nic się
nie stało, posłuchaj musimy porozmawiać, mogłybyście z Victorią przyjść do mnie
przed obiadem?
- Dobrze,
przyjdziemy. Coś się stało ? - zapytałam lekko przerażona. Zastanawiałam
się czy coś zrobiłyśmy, a może potrzebuje pomocy ?
-Nie nic
się nie stało, ale nie będę Ci mówić, wolałabym powiedzieć Wam obydwóm, więc
proszę, przyjdźcie.
-Dobrze, do
zobaczenia. - powiedziałam, oraz od razy wybiegłam z
tego miejsca. Strasznie go nie lubiłam, od dziecka musiałam mieszkać z dziećmi,
którzy stracili rodziców, tak samo jak My. Ciekawa również byłam, dlaczego
ludzie adoptowali większość dzieci, a nas nie? Tylko dlatego, że byłyśmy dwie?
Wszyscy chcieli jedno dziecko, i nie mieli serca nas rozdzielać. Tak a mieli
serce nas zostawiać w sierocińcu na resztę naszej młodości.. Właśnie, pewnie o
to chodziło pani Williams, niedługo skończymy 18 lat, będziemy musiały się stąd
wynieść. Ciekawa jestem co my ze sobą zrobimy. . Zupełnie nie wiem dokąd szłam,
nogi zaniosły mnie pod najbliższego McDonalda. Weszłam więc do środka i
zamówiłam sobie shake'a. Wychodząc pomyślałam, że powinnam ustalić z siostrą,
gdzie się podziejemy po tym jak wyprowadzimy się z bidula. Wybrałam więc jej
numer, wsłuchałam się w One direction lecące w tle, ta naprawdę nie zna innych
wykonawców?.. po kilku następnych sygnałach nareszcie odebrała
-Jak Ci się
podoba?
-Daj spokój
dziewczyno. Ostatni raz do Ciebie dzwonie. Odkleiłaś się już od Davida? Mam
sprawe, musimy pogadać.
-Tak
właśnie wyszedł. Co jest ? Coś się stało ?
-Właściwie
to tak, wyjdź do parku, ja tam niedługo będę, to pogadamy.
Poszłam więc w
stronę parku. Włączyłam z powrotem muzyke na telefonie i nagle włączyło mi się
One direction, ciekawa jestem skąd ja to mam na telefonie. No ale dobra
posłucham, może mi się spodoba kto wie. Nagle zobaczyłam Davida, chłopaka Vick.
Siedział na ławce z jakąś dziewczyną i ją obejmował. Zastanawiałam się czy do
niego podejść i powiedzieć co o nim myślę, czy po prostu zrobić zdjęcie, jako
dowód i czekać aż się sam przyzna.. Postanowiłam, że zrobię im zdjęcia gdy
tylko włączyłam aparat w komórce, na moje szczęście zaczeli się całować. Nareszcie będę mieć dowód i Vicky mi
uwierzy że David to nie partia dla niej. Po 15 minutach przyszła moja siostra.
-No hej Suz
co to za ważna sprawa ?
-Teraz to
już dwie rzeczy . Pierwsza to gdzie się podziejemy jak skończymy 18 lat,
przecież to za kilka dni, a przepisy mówią że jak jesteś pełnoletnim to już nie
możesz mieszkać w domu dziecka, żyjesz wtedy na własną odpowiedzialność. Masz
jakiś pomysł?
- W sumie
to możemy zamieszkać u Davida jak wróci.
- No
właśnie, jest też 2 sprawa, zadzwoń do Davida i zapytaj się go gdzie teraz jest
i z kim.
- Co ? Po
co mam się pytać, siedzi w domu i się pakuje, wiem o tym. Nie muszę się go o to
pytać. - bardzo jej chce powiedzieć, ale chyba lepiej będzie jak on sam
się do tego przyzna.
-Proszę,
zrób to o co się proszę. - siostra spojrzała na mnie pytającym
wzrokiem, ale w końcu zrobiła to co ją prosiłam. Wyciągnęła telefon i wybrała jego
numer.
- możesz
włączyć na głośnomówiący ?
- jasne – powiedziała lekko zdezorientowana. - hej kochanie, co u ciebie ?
Jak idzie pakowanie?
- a dobrze
właśnie skończyłem, coś się stało? Dlaczego dzwonisz?
- Żałosny
jesteś wiesz, nie dość, że ją zdradzasz okłamujesz to jeszcze udajesz takie
niewinne dziecko, przyznaj się lepiej z kim jesteś i co robiłeś nie całe 10
minuty temu w parku. - nie wytrzymałam, musiałam to powiedzieć.
- o co Ci
chodzi? Siedze w domu a nie w żadnym parku, coś ci się pomieszało, dziewczyno.
- w domu ?
Wiesz ze zrobiłam wam zdjęcia, wiedziałam, ze będziesz chciał się od
wszystkiego wykręcić, jesteś zwykłym palantem! - wyciągnęłam telefon i pokazałam siostrze
wszystkie zdjęcia jakie zrobiłam.
-co? Co to
ma być?-od razu
napłynęły jej łzy do oczu- wytłumaczysz mi to?
-Vick,
kochanie. Nie mam pojęcia co właśnie zobaczyłaś, ale to się da wyjaśnić.
Porozmawiamy później, muszę lecieć.
- Tak, leć
frajerze – zabrałam siostrze telefon i zakończyłam
rozmowe. Widziałam że nie jest z nią dobrze. -
chodź, pójdziemy do domu.
- Do-dobrze -powiedziała łamiącym się głosem.
Gdy dotarłyśmy pod dom dziecka, zauważyłam bardzo wystrojoną kobietę
wysiadającą z czerwonego porshe. Pewnie przyjechała starać się o adopcje,
strasznie zazdroszczę dziecku które trafi pod jej opiekę. Będzie miało
wspaniałe życie.
Weszłyśmy od razu za nią. Kobieta podeszła do p. Williams i przedstawiła się
-Dzień
dobry, jestem Kate Jones, to ja zdzwoniłam do pani i prosiłam o spotkanie.
Zaraz zaraz Jones? To pewnie tylko zbieżność nazwisk. Postanowiłam, że
podsłucham troszkę ich rozmowę, ale nie chcę zostawiać siostry samej.
- Kochanie,
idź do pokoju, ja porozmawiam z panią Williams i później do Ciebie przyjdę.
-Ta spoko,
zostaw mnie samą w takim momencie. - siostra się rozpłakała i pobiegła do
naszego pokoju.
Strasznie głupio mi się zrobiło, no ale ta kobieta może być kimś z naszej
rodziny, no i może nam pomóc. Pani Williams zamknęła drzwi do swojego gabinetu,
postanowiłam podejść do tych drzwi i coś podsłuchać. Oczywiście musiałam się
potknąć o dywan i wpadłam zahaczając o klamkę i otwierając przy tym drzwi
- Witaj
Suzzie, właśnie rozmawiałam z panią Kate, o Tobie i Twojej siostrze, tak się
składa, że możecie być spokrewnione, ponieważ Brat pani Kate miał 3 dzieci i w
tym bliźniaczki. -
Kobieta podeszła do mnie i podała mi dłoń – Witaj
Suzanne, jestem Kate. - odwzajemniłam uścisk dłoni. Patrzyłam
w nią jak zahipnotyzowana, strasznie mi kogoś przypominała, czy mojego ojca?
Nie wiem, wątpie że bym go pamiętała po tylu latach.
- mam coś
na twarzy, że mi się tak przyglądasz? - zapytała Kate rozbawiona.
-Ni-nie,
przepraszam, ale strasznie mi pani kogoś przypomina.
- Jaka
pani, Suzzie, wygląda na to że jestem twoją ciocią.
-Super, ja
przepraszam, ale muszę lecieć do siostry, ona strasznie się źle czuje. - odwróciłam się i chciałam wyjść, ale p.
Williams mnie zatrzymała.
-Jak to
się źle czuje, co się stało ? - zapytała przestraszona.
-Nie to
tylko takie kłótnie z chłopakiem, niech się pani nie martwi. - już chciałam wyjść, ale kobieta złapała mnie za
rękę.
- Przepraszam,
czy ja mogłabym z Wami porozmawiać, na osobności? - po chwili odwróciła twarz w stronę pani Williams - nie będzie pani miała nic przeciwko?
-
oczywiście, że nie. Jeśli tylko dziewczynki chcą, to proszę pójść do ich
pokoju. - stałam jak wryta przysłuchując się ich
rozmowie. Tysiąc myśli walało mi się po głowie. Jak Victoria zareaguje na
wieść, że mamy ciocię? Nie mam pojęcia o co w tym chodzi.
- Mogłabym
do Was pójść?-
zapytała mnie ciocia.
- Jasne,
proszę.-
zaprowadziłam kobietę do naszego pokoju.
Wchodząc zauważyłam, że Vick leży na
łóżku z laptopem.
- Hej Vick,
mam niespodziankę -Kobieta weszła za mną do pokoju - To
jest Kate, i okazuje się, że była siostrą naszego taty. - Siostra patrzyła na nią
przestraszona, chciałabym wiedzieć o czym teraz myśli. Weszłyśmy do pokoju,
usiadłyśmy z ciocią na moim łóżku.
- Jesteście
strasznie podobne do swojej mamy. - zaczęła - Musicie bardzo za nimi
tęsknić, prawda? - po co
ona nam to wszysko mowi?
- tak,
troszke. Szczerze mówiąc mało ich pamiętam, ale jakaś tam część Nas, na pewno za nimi tęskni. – powiedziałam od razu
-
Przepraszam, nie chciałam. Dziewczynki, a może chciałybyście ze mną zamieszkać
w Londynie ? - po tych słowach mnie zamurowało,
przyjeżdża sobie kobieta, tym swoim wypasionym samochodem i nagle się okazuje
że jest naszą ciocią i chce, abyśmy z nią zamieszkały
-Ja, jestem
w szoku, przepraszam. Oczywiście, bardzo byśmy chciały, ale nie chcemy się tak
pani...ciociu, narzucać. - powiedziała moja siostra.
- Ależ
dziewczynki, nie będziecie mi się narzucać, od śmierci mojego męża, ciągle
czuję się samotna. Dlatego tu jestem, chciałam zaadoptować jakieś maleństwo,
które bym mogła kochać, oraz które kochałoby mnie. Miałabym do kogo wracać
wieczorami, po pracy. Porozmawiać, powspierać. - od razu zrobiło mi się jej żal, widać było, że jest
strasznie samotna.
- a czy
takie staruchy jak my, naprawdę się będziemy Ci zrobić kłopotu?
-
Dziewczynki to czysta przyjemność się wami zajmować, a Wy i tak nie długo
będziecie musiały się stąd wynieść, więc możecie zamieszkać u mnie. Później
najwyżej wam pomogę znaleźć jakieś mieszkania, pracę.
- jesteś
kochana – rzuciłyśmy jej się z Vick na szyję.
- dobra
dobra dziewczyny, koniec tych czułości, ja pójdę na dół porozmawiać z Waszą
opiekunką.
Kobieta wyszła z
pokoju, gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, krzyknęłyśmy z Victorią z radości.